25. Frekwencja, demokracja czy kompromis

Taki długi komentarz napisałem do felietonu Jana Domaniewskiego, że aż zamieszczam go tutaj.

Polaryzacja sama w sobie nie jest chyba zła. Pluralizm jest lepszy pewnie niż dualizm. Nie mniej w chętnie przypominanej przeze mnie Belgii mają całkiem spory kłopot z pluralizmem nacjonalizmu. Takich rozmiarów, że aż rządu pozbierać nie mogą. Im też bym zresztą doradzał niską frekwencję. Niestety Belgijski pluralizm legitymizuje się przymusowym stawiennictwem „w urnie”. U nas pełna dowolność co do stawiennictwa na wyborach, czy to w urnie, czy w innej formie. Ja mam wciąż płonną nadzieję, że przy refleksyjnym poziomie frekwencji, opcja „przeciwna” stawi się w mniejszym zakresie niż „nasza”.

Demokracja, nasza wartość, to nie rządy kompromisu, to rządy większości. Dobry demokrata liberał czy solidarny powinien jednak rzyczyć dobrze nie tyle większości co ogółowi. I tego wybierzmy.
Demokracja to prawo głosu, a nie przymus. Niniejszym daję głos.

24. IX LO w Łodzi – zapamiętajcie je.

Artykuł w GW

Szkoła to placówka gdzie młodzież zdobywa wiedzę i w pewnej mierze wychowanie. Jakie wychowanie oferuje ta szkoła?

Jedynie słuszna, niepodlegająca dyskusji wizja moralności i estetyki propagowana przez pielęgniarkę, pedagoga, wychowawczynię, wicedyrektorkę, i dyrektorkę. To liceum wychowuje dorosłych ludzi i zabrania im zabierać głos w sprawach podstawowych, uczniowie mają przyjąć na wiarę: „erotyzm jest be”, „orientacja seksualna może być tylko jedna, a każda inna podlega jedynej możliwej, negatywnej ocenie przez ciało pedagogiczne i społeczeństwo”.

Na koniec przedstawiciele publicznej instytucji unikają odpowiedzi na pytania dziennikarzy… Wątpię czy chciałbym posłać dzieci do szkoły, która stara wymknąć się społecznej kontroli, by po cichu wpajać młodzieży jakieś dziwne, dogmatyczne prawdy bez pokrycia.

Nie wiemy jaka jest szkolna sytuacja Mai i Ani. Niezależnie od tego każdy ma prawo do wolności i godności. Zachowajcie godność i wolność, przeproście się z koleżankami i kolegami z klasy i szukajcie nowej lepszej szkoły. Jesteśmy z wami!

23. Nowa Matematyka Miłości.

26 marca w sobotę miałem przyjemność udać się z Mamą (do czego to doszło!) do teatru. Nie wiedziałem czego po obcym mi tytule autorstwa Esther Vilar się spodziewać. Liczyłem w każdym razie, że nadzy aktorzy nie będą nam siadać na kolanach… Nie było wstydu.
Tytuł Matematyka Miłości nie wróżył nic porywającego, a otwierająca spektakl scena kochanków na łóżku przy mocnym wsparciu statycznej scenografii zdominowanej przez tkaniny w kolorze czerwonym trąciła tanim romansem. Jaki jest zatem ostateczny miłosny rozrachunek? Wrażenia ze spektaklu przedpremierowego.

3 poziomy abstrakcji

Mamy tu splecione w jedną całość trzy historie. Pierwsza to historia tragicznej miłości gwiazdora argentyńskiego tanga i oddanej mu kochanki Niny Gluckstein. Krwiopijne media oskarżają ją o żerowanie na portfelu i uczuciach narodowego idola tanga. Ostatecznie wersja mediów nie zostaje nam dopowiedziana. Następnie mamy historię Roberty, nie młodej już aktorki, która po śmierci kochanka swojego życia żegna się z teatrem. Grała tylko dla niego, choć on sporadycznie poświęcał uwagę jej występom. Roberta jako aktorka wciela się w Ninę po raz ostatni by opowiedzieć nam tą trzecią historię – sprawiedliwą i prawdziwą historię wydarzeń wokół tragicznej miłości muzyka i Niny.

To właśnie jest okazja do uniwersalnej, niezbyt głębokiej refleksji na temat miłości. W głowie zakołatać nam się mają pytania: Na ile wyrachowany może być kochanek? Czy dla uczuć można się dopuścić manipulacji drugą osobą? Ci którzy niosą bagaż doświadczeń zapytać mają: Czy mogłem /mogłam kochać inaczej?
Na moje oko i ucho, pada też banalna odpowiedź: miłość i namiętność nie daje się kontrolować, nie da się w niej wiele zdziałać skalkulowanym podstępem. Jeśli cofniesz czas, wszystko zrobisz drugi raz tak samo.

Muzyka to niewątpliwy plus przedstawienia. Spektakl ilustrowany jest granymi na żywo, na harmonii, klasycznymi tangami Astora Piazzolli. Reżyserka i odtwórczyni głównej roli, Żywila Pietrzak, prezentuje nam kilka z tych utworów w tańcu – nie jest to rewia z TVNu, ale zawsze śmiesznie popatrzeć. Jako widz od teatralnego krzesła oderwałem się tylko w napiętej scenie pożegnania kochanków. Ogółem ekspresja aktorów wydaje się trochę sztuczna i egzaltowana, mam wrażenie, momentami celowo a momentami przypadkowo. Perspektywa widza zmienia głębię, z widowni patrzymy na scenę, na scenie inny teatr. Oczami Roberty spoglądamy na historię Niny. Efekty świetlne, mające nam ułatwić podróż przez kolejne poziomy abstrakcji są ciut niezdecydowane i nie do końca czytelne. W przedstawieniu brakuje trochę dystansu reżysera jako osoby trzeciej.

Miło spędzony czas. W jednym garnku znalazły się popularne: latynoska muzyka i literatura, taniec oraz Argentyna. To atrakcyjne elementy. Być może jednak łatwiej porwać byłoby mnie sprawną lokalizacją tematu?

22. Piękny zestaw słów.

„prostota, zwięzłość, dyskrecja, precyzja, prostolinijność, skromność, powściągliwość, dyscyplina, ascetyzm, wyciszenie, dystans, codzienność, staroświeckość”

Tymi słowami Joanna Szczęsna opisuje w Gazecie Wyborczej, zmarłego przed 20 laty Kornela Filipowicza, autora prozy. Ponoć taki był i tak właśnie pisał, a twórczość jego bogata była w „nudne” opisy. Czytał ktoś?

Przczytany przed miesiącem zestaw słów, którymi został opisany Pan Kornel, przytaczam dziś bo bardzo mi zapadł w pamięć i bardzo mi się podoba. Nie opisują one mnie napewno, ale mógłbym je wyznawać jak religię.

BEPUQ7G6Y7V4

21. Bach. Tłumaczenie. BWV 170

Cantata, Bach BWV 170

Któż zatem chciałby trwać
w tym życiu
gdzie nienawiść i przeciwność,
miłości niesie zmierzch?
Jednakże jest i wróg
serdecznym przyjacielem
wszak miłość nam nakazał Bóg.
Pierzcha
gniew, a me oburzone serce
by tylko przy Wszechmocnym  mieszkać,
który mieni się miłością.

Harmonii pełny duchu
czy obiecany ujrzę Dom?

***

To tekst mojej ulubionej ostatnio kantaty J.S. Bacha. Sam tłumaczyłem! Tekst oryginalny napisał Georg Christian Lehms. Część 4. Recitativo [Alto]. „Wer sollte sich…” nie jest niestety dostępna na youtube. Na płycie jednak najfajniej śpiewa to ten pan. Myślę, że muzycznie ten utwór jest, w pewnym sensie, minimalistyczny. Zapraszam was do odsłuchania innych dostępnych części i pozostawienia komentarza.

Nowy blog

Przy tej okazji chciałem się pochwalić. Przeniosłem blog z miłego ale nie dość elastycznego blox.pl. Obecnie jest to znany już skądinąd wordpress, powodem do dumy jest jednak nie silnik lecz layout. Stworzony przy użyciu tematu deweloperskiego sandbox oraz framework’u css blueprint. Jak widać nie wszystko jeszcze się układa tak jak chciałem. To co jest tu pod tym zdaniem ma popłynąć do prawej kolumny ale dziś przypłynęło z powrotem tu i nie chce się przesunąć – ciekawe czemu. 🙂