Naprawdę zawsze, albo nigdy.
Czasem słodzę, czasem konfabuluję, cedzę fakty, kreuję.
Na początku z sercem, potem też, ale inaczej i mniej uroczyście tak, jak podchodzi się do codzienności. Czasem z egoistycznych pobudek. Czasem podświadomie, lub wbrew sobie – bo taki jestem.
To jest autentyzm „Ja”. Taka specyfika i koloryt.
Prawdziwego „Ja” znają lepiej ci, którzy mieli okazję dłużej temu się przyglądać. Oni wyciągają średnią z tych niekonsekwencji i ta średnia to „Ja”.