Na chwile przestać myśleć i opanować się.
Zebrać myśli i wszystkie je wyrzucić. Nie pożądać, oczyścić łeb z balastu, który przygina ją coraz niżej.
Przykry krajobraz, z którego tylko uciec, to moje dzieło. Prawie mnie nie widać! Stapiam sie z tym tłem idealnie.
Co już zniszczyłem? Prościej: co zostało? Kawałek mnie, fundament innej stabilnej całości.
Pracę nad tym odłożyć? Zły pomysł. Moc jest. Tylko zmienić jej charakter. Posprzątać krajobraz i dać mu nowy, pogodny i zdrowy porządek.
Od czego zacząć? Od projektu rzecz jasna. 🙂 Do wtorku projekt. A potem…? Obym pamiętał swoje dobre chęci.