Byłem w trójmieście u dziadków. Jako paroletni dzieciak spędzałem tam co lato parę tygodni.
Na miejscu była nasza trójmiejska rodzina, a z Łodzi przyjeżdżał też czasem tata. Przyjechał i zabrał mnie do Sopotu, w Baltonie dostałem coś do zabawy (Matchbox – pamiętam 🙂 ) a potem zabrał Tata mnie na zwiedzanie Opery Leśnej. Miła wycieczka gdy wróciliśmy na stację SKM okazało się, że na ławce w operze zostały okulary przeciwsłoneczne.
Miał je odkąd pamiętałem, zdaje się że przywiózł je z USA, był do niech strasznie przywiązany. Okulary przepadły i nie zdecydował się po nie wrócić. Żałował, trudna rada.
Mnie też żal czapki, którą ostatnio z własnej winy zgubiłem.